Nie samym wspinaniem człowiek żyje. Tysz prowda. Zgodnie z tą maksymą wybrałem się do Tyrolu na rozpoczęcie sezonu narciarskiego. Plan był dość prosty – w ciągu 6 dni zrobić jak najwięcej przewyższenia. Udało się go zrealizować w 300%, a wszystko dzięki temu, że przewodnik podawał zawyżone wysokości stacji kolejek. Zrobiłem prawie 6000m przewyższenia w ciągu 5 dni skitouringu. Warunki idealne nie były – śnieg zaczynał się mniej więcej od wysokości 2400m, więc zmuszony byłem wyjeżdżać kolejką na pierwszą stację Pitztaler Gletscher i zjeżdżać kilkaset metrów do początku lodowca. Mocno wiało więc na wypukłościach nie było go wcale, na lodowcu był beton, a w kuluarach idealny puch!